Angkor. Miasto świątyń

Ciężko opisać coś, co zostało opisane już tyle razy. Zawsze mam problem z tymi najbardziej popularnymi miejscami (to samo było z Zatoką Ha Long, Paryżem). Nikt nie chce zanudzać czytelnika oklepanymi frazesami. Każdy kto widział (jeśli nie na żywo, to choćby na zdjęciach), ten wie, że piramidy w Gizie, Akropol w Atenach czy Angkor Wat w Kambodży robią wrażenie.To cuda architektoniczne, które nie bez powodu zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Zabytki, które przetrwały stulecia, a nawet tysiąclecia...


Mamy wszyscy wielki przywilej, że podróżowanie stało się na tyle proste (powszechnie dostępne), iż możemy podziwiać owe unikaty na własne oczy (Szkoda, że syryjskiej Palmiry już nikt nie odwiedzi. Cieszę się, że wraz z rodziną zdążyliśmy się tam udać jeszcze przed wybuchem wojny). Dlatego zachęcam, jeździjcie ile się da, bo życie krótkie a kto wie, co przyniesie jutro!


Po przygodach z dnia wcześniejszego (skuterami nad Jezioro Tonle Sap), byliśmy zbyt zmęczeni, by wstać na słynny wschód słońca nad świątyniami Angkoru. Lenistwo wygrało i pospaliśmy ze dwie godziny dłużej (ktoś spyta: co zmieniły te dwie godziny?! Przy takim tempie wrażeń, uwierzcie - zmieniły mnóstwo). Na spokojnie poszliśmy do knajpki na śniadanie, a następnie dorwaliśmy przypadkowego kierowcę tuk-tuka (praca znalazła go sama;)). Ustaliliśmy standardową cenę (20$) za całodniowe wożenie naszych trzech tyłeczków i ruszyliśmy spełnić kolejne marzenie.

Świątynie Angkoru okazały się najkosztowniejszą atrakcją na naszej trasie (20$ za osobę za 1 dzień). Co ciekawe, w kasie od ręki robią Wam fotkę, dzięki czemu już na wstępie dostajecie wesołą pamiątkę w postaci osobistego biletu ze zdjęciem. Przeszliśmy przez bramki i od razu opracowaliśmy trasę z naszym kierowcą (żeby potem nie było nieporozumień): za radą znajomego, postanowiliśmy przemieszczać się odwrotnie do wskazówek zegara (większość ludzi zwiedza zgodnie ze wskazówkami - w ten sposób można choć częściowo uniknąć tłumów). Do wyboru mieliśmy dwie trasy - z lekką obawą, ale zdecydowaliśmy się na tę dłuższą. Opłaciło się, zdążyliśmy perfekcyjnie ze wszystkim! Jeśli nie macie wystarczająco czasu i planujecie przeznaczyć na zwiedzanie Angkoru tylko jeden dzień, nie martwcie się! Naszym zdaniem to w zupełności wystarcza. Chyba, że jesteście miłośnikami historii/archeologii/khmerskiej architektury i pragniecie zgłębić każdy szczegół, każdy zakątek świątynnego kompleksu - wtedy kupcie bilet na 3 dni (40$).

"Kiedy w Europie połowy IX wieku synowie Karola Wielkiego dzielili w Verdun imperium ojca, dając początek dzisiejszej Francji i Niemcom, a stolicami państw były drewniane grody, na terenie dzisiejszej Kambodży powstało najlepiej zorganizowane państwo ówczesnego świata – Królestwo Khmerów" - tytułem wstępu, wrzucam cytat ze strony Newsweeka. No właśnie, już między IX a XV wiekiem, w obecnej Kambodży, khmerscy królowie inwestowali w nowe budowle, umacniając swoje imperium a zwłaszcza jego święte centrum: Angkor. Kiedy my, Europejczycy, borykaliśmy się z konstrukcją pierwszych katedr (Filary Ziemi się kłaniają;)), tam, na Dalekim Wschodzie, powstawały całe zespoły świątynne, których wieże sięgały 65 metrów wysokości. Oczywiście, khmerscy władcy nie ograniczali się wyłącznie do budowli religijnych. Mieli na uwadze dobro całego społeczeństwa. Kazali tworzyć systemy irygacyjne, by zapewnić wysokie plony, nawet do kilku razy w roku. W ten sposób rozwijali swoje królestwo, utrzymując przewagę nad sąsiadami. Wielkie zbiorniki wodne stanowiły źródło wody pitnej i pomagały przy obronności stolicy. Nie zapominajmy, że powierzchnia Angkoru w latach jego świetności, wynosiła ponad 1000 km2. Dzisiejszy Szczecin ma ledwie 300 km2;)

Nasza trasa: Siem Reap - Angkor (7km, 15min tuk-tukiem)
Nasza trasa w kompleksie: Zaczęliśmy na dole od Angkor Watu, następnie ruszyliśmy w prawo (tak jak pisałam, przeciwnie do wskazówek zegara) - źródło
Zaczynamy od Angkor Watu (nazywanie całego kompleksu Angkor Watem jest błędem). Tej największej, najważniejszej i najbardziej znanej świątyni w całym mieście!  Na całym świecie;)
By wejść na jej teren, musieliśmy pokonać mostem szeroką fosę i przebrnąć przez pierwsze mury (kwadrat o wymiarach 1000 x 800m)! Dopiero na miejscu zdaliśmy sobie sprawę, jak olbrzymi obszar będziemy zwiedzać. Nic dziwnego, że ludzie wynajmują tuk-tuki...
Tego widoku już nigdy nie zapomnę!
Za nami pięć charakterystycznych wież Angkor Watu - cztery w narożnikach i jedna, najwyższa po środku.
Tą drogą maszerowały procesje w czasie świąt i uroczystości religijnych. Składano wówczas ofiary bogu Wisznu (któremu zresztą to hinduistyczne sanktuarium zostało poświęcone). Podobno, to właśnie wewnątrz świątyni Angkor Wat złożone zostały prochy Sujarwarmana II - ku czci hojnego władcy, pomysłodawcy i fundatora.
Na terenie kompleksu zauważyć można wszechobecne podcienia. I całe szczęście, bo upał niemiłosierny. Oczywiście wszystko zdobione, każda kolumienka, każdy kawałek ściany, każdy detal!
Konserwatorzy cierpliwie harują, by przywrócić świątyniom dawną świetność! I chwała im za to!
Mnisi w Angkor Wat
W pewnym momencie, Angkor stanowił największe miasto świata i liczył ponad milion mieszkańców! Podobną populacją mogła pochwalić się tajlandzka Ayutthaya  - dawna stolica Syjamu w XVII wieku.

"Z archeologicznego punktu widzenia, Angkor jest przede wszystkim ogromnym systemem wodnym, złożonym ze sztucznych kanałów, grobli i rezerwuarów. Magazynowano w nich wodę z rzek i wodę deszczową. Stąd kierowano ją na pola ryżowe, które były dokładnie podzielone w księgach gruntowych. Tą drogą Khmerowie wyrównywali różnice klimatyczne, osiągali wielokrotne żniwa w roku i powiększali swój potencjał gospodarczy, co było podstawą ich rozwoju" 
Bernard-Philippe Groslier

 Podziwiamy okolicę! Tym razem ze szczytu świątyni:)
Niestety, u góry natknęliśmy się na Hindusa, który kluczem grawerował swoje inicjały w jednej ze ścian Angkor Watu. No szlag nas trafił. Na dole pani konserwator w pocie czoła odnawiała kolumienki, a ten kretyn beztrosko niszczył tysiącletnie dziedzictwo. Maciek go ostro opierdzielił i tchórz nam zwiał. Zgłosiliśmy sytuację strażnikom, ale wątpię by go dorwali. Takiemu to od razu wysoką grzywnę pieniężną!
Jedziemy dalej! Nasz kierowca wypoczęty, bo kiedy my zwiedzaliśmy, on słodko spał;) Hamak rozwiesił w tuk-tuku, między metalowymi prętami. Trzeba sobie radzić!;)
Czas na eksplorację świątyni Ta Prohm, tej, w której w 2001 roku nakręcono jedną z części filmu Tomb Raider.
Tutaj dopiero widać, jak dżungla wchłania święte miasto!
Powstała na przełomie XII i XIII wieku. Pierwotnie miała pełnić 2 funkcję: świątyni buddyjskiej i jednocześnie uniwersytetu.
 Wśród świątyń Angkoru, to właśnie Ta Prohm zachowała się najlepiej! Wyglądała podobnie w momencie odkrycia w 1861 roku.
Konserwatorzy zabytków i archeolodzy umyślnie zostawili drzewa w spokoju. Prawdopodobnie, wycinając je, budowle mogłyby się zawalić. Dżungla stanowi podporę dla ruin. Poza tym efekt jest niewiarygodny!
Podobno, gdy Henri Mouhot (francuski przyrodnik) po raz pierwszy ujrzał zaginione miasto, napisał w swych notatkach: "To jest wspanialsze od wszystkiego, co zostawiła nam Grecja i Rzym"
Spójrzcie, w jakim stanie były niektóre fragmenty kompleksu w momencie odkrycia!
Odbudowane podcienia
Dżungla na wyciągnięcie ręki:)
Drzewo, które zyskało sławę dzięki Angelinie;)
 Przerwa w cieniu
Obiadek na terenie Angkoru znajdziecie bez problemu,jest nieco droższy niż na zewnątrz. Tym razem skusiłam się na kurczaka ze świeżutkim ananasem. Pychotka!
Świątynia Pre Rup
Z jej szczytu rozpościera się ładny widok na okolicę. Podobno, sanktuarium to służyło do uroczystości i rytuałów pogrzebowych.
Mnisi przechadzający się wśród świątyń Angkoru
Wschodni rezerwuar, gdzie zatrzymaliśmy się przy niewielkiej pagodzie i mokradłach
w świątyni Ta Som
Wszystkie rzeźby na terenie Miasta Świątyń robią piorunujące wrażenie!
Pokonując tuk-tukiem kolejne kilometry
 Włóczymy się po świątyni Preah Khan
 Było w niej znacznie spokojniej niż w głównych obiektach. Być może dlatego tak dobrze ją zapamiętałam. Bez pośpiechu zaglądaliśmy we wszystkie zakamarki. No i późnym popołudniem temperatura zrobiła się bardziej znośna:) Można było trochę odsapnąć!
Na koniec dotarliśmy do kompleksu miejskiego: Angkor Thom
Na jego terenie znajdują się m.in. taras słoni (skąd władca mógł podziwiać uroczystości), królewski pałac w kształcie wysokiej piramidy oraz świątynia Bayon o tajemniczym uśmiechu...
wizerunki słoni
Khmerska dziewczynka w Angkor Thom
Widok z najwyższego piętra królewskiego pałacu
Docieramy do świątyni Bayon a tam jakieś zamieszanie...
...okazało się, że Khmerzy kręcą jakiś teledysk, a co tam;)
Gubimy się i odnajdujemy w bayońskich korytarzach...
...a z wszystkich stron spoglądają na nas surowe oczy Buddy Awialokiteśwary. Na każdej wieży po 4 jego oblicza (na każdym boku) a wież tych aż 54, co daje nam łącznie 216 par boskich ślepi
Małpie figle w świątyni Bayon

Mirek z towarzyszem;)
Na koniec istotne pytanie: co mogło doprowadzić do upadku tak silnego imperium!? Naukowcy twierdzą, że przyczyniła się do tego wieloletnia susza. Po niej z kolei, nadeszła intensywna pora deszczowa, która przyniosła powodzie. Spowodowały one znaczne zniszczenia khmerskiego systemu nawadniającego (zbiorniki zostały zalane błotem). Kolejnym czynnikiem mogła być zbyt duża odległość od morza, w czasach, kiedy rozwijał się światowy handel morski. Na stronie Podróże Onet przeczytać można: "Ostatecznie stolicę przeniesiono do leżącego bliżej wybrzeża Phnom Penh. Jednocześnie napływający z północy i północnego zachodu Tajowie zajmowali coraz większe obszary imperium Khmerów, czyli dzisiejszej Kambodży. Czynniki te, w połączeniu z niesprzyjającą pogodą, stanowiły dla miasta "cios, po którym nie sposób było się podnieść - przekonuje jeden z badaczy. Fakty związane z zagładą dawnej stolicy imperium ustalono dzięki badaniom dendrochronologicznym. Pozwalają one dokładnie prześledzić zmiany klimatu, zachodzące przez wieki w danym rejonie. (...) Zdaniem większości historyków, upadek Angkoru nastąpił w 1431 roku, po zdobyciu go przez syjamską armię. Później miasto wchłonęła dżungla. Świat przypomniał sobie o starożytnej stolicy dopiero w latach 60. XIX wieku, kiedy do ruin dotarli francuscy antropolodzy."

Co prawda, zdążyliśmy na zachód słońca nad świątyniami, ale ze względu na chmury, nie był on zbyt spektakularny. Mimo to, byliśmy w pełni usatysfakcjonowani wizytą w Angkorze. Bałam się, że to strasznie oklepane i przereklamowane miejsce, ale gdy opuszczaliśmy mury Świętego Miasta, było mi najzwyczajniej przykro, że ten dzień - pełen wrażeń i architektonicznych westchnień tak szybko się skończył. Ponadto, czekała nas ostatnia kolacja z Mirkiem, który późnym wieczorem miał lot do Bangkoku, a następnego dnia wracał już do Europy. Kiedy minął ten miesiąc i dlaczego tak nagle!?


Spodobał Ci się ten post? Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco!:) Niebawem ciąg dalszy!

Komentarze

  1. Cudowne miejsce! Kolejny Cud Świata? Tak niewiele wiemy o historii Azji,a tam tyle się działo, budowało...wspaniale,że mogliście to zobaczyć. Tyle pięknych niezapomnianych wrażeń wśród prawie filmowej nieziemskiej scenerii..Robi wrażenie!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Angkor niezaprzeczalnie zasługuje na miano cudu świata! Spodobałoby się Wam!:)

      Usuń
  2. Cudne zdjęcia, jak zwykle zresztą :) Oglądanie ich przypomina mi moją małą azjatycką podróż i sprawia, że chcę znowu gdzieś jechać... Buziaczki, Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Mistrzu! Ta Twoja mała podróż wcale nie była taka mała!:) Musisz mi kiedyś na spokojnie pokazać wszystkie zdjęcia i więcej poopowiadać!:) Ściskam :*:*:*

      Usuń
  3. Uwielbiam tego typu miejsca! Na prawdę cud świata. Przepiękne i jak ciekawie. Ale odbudować to..na prawdę szacunek :) chciałabym tez kiedyś odwiedzić to magiczne miejsce strzezone przez tyle par oczu Buddy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzeczywiście miasto wyjątkowe, a jeszcze gdy zdasz sobie sprawę, że kiedyś stanowiło światową potęgę... Wbrew pozorom, nie czułam się tam zmęczona tłumami ludzi (w Rzymie jest ich więcej). W Angkorze panowała jakaś taka spokojna, mistyczna atmosfera... Po świątyniach spacerowało się przyjemnie, bez pośpiechu. Miałaś ochotę nacieszyć oczy każdym szczegółem. Nigdy nie zapomnę tego dnia!:)

      Usuń

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się ten post? Bardzo ucieszy mnie Twój komentarz :)

Daria Staśkiewicz